Dzień wolny. Zrobiłam co miałam zrobić. Zamówiłam też zapas rzęs i kilka innych pierdół. Zostało mi trochę czasu dla siebie. Jako, że cały dzień wyglądałam jak upiór bez makijażu, postanowiłam się pomalować i porobić foty na bloga. Może tylko jedno oko? Nie. Tym razem zrobię coś mocniejszego - pomyślałam. Makijaż glamour. Z użyciem nowego cienia sypkiego Inglot 119. Zaczęłam od konturowania na mokro. Skończyłam. W lustrze efekt wow! Włączyłam lampę, zrobiłam kilkadziesiąt ujęć. Przeglądam zdjęcia. Znowu makijaż w brązach, nie różniący się prawie niczym od moich poprzednich. Ładny bo ładny. Szału nie ma. Znowu nie wyszłam poza ramy. A na twarzy warstwa tapety. Nawet nie widać. I marzę tylko o tym żeby to zmyć i wskoczyć w piżamie do ciepłego łóżka. Zdjęcia obrobię jutro.
Dzień jak co dzień. Też tak macie?